Reborn...

Reborn w dosłownym tłumaczeniu oznacza „odrodzony”. Są to lalki, które do złudzenia
przypominają prawdziwe dzieci. Od wcześniaków, noworodków po starsze maluchy (choć te są rzadkością). Jednych wprawiają w zachwyt, innych przerażają. Wzbudzają skrajnie silne emocje i kontrowersje. Mogą mieć zamknięte lub otwarte oczka, określoną wagę, wzrost, zapach czy kolor włosów (bądź pozostać łyse). Na życzenie zostają wyposażone w znamiona czy też w mechanizmy np. bijące serduszko. Lale powstają z ręcznie malowanego winylu, który w dotyku przypomina prawdziwą skórę.
O reborningu w Polsce nie mówi się zbyt wiele. Myślę, że jest to temat tabu – głownie dlatego, że część lalek trafia w ręce dorosłych kobiet. Poprzez swój realizm trudno też nazwać je zabawkami.

Czym więc są i na co komu taka lalka?

Lalki reborn, to w większości pracujące lale. Choć są zbierane przez kolekcjonerów często pełnią ważne funkcje. Wykorzystywane są w szkołach rodzenia, na planach filmowych, biorą udział w sesjach zdjęciowych (np. prezentują produkty) – co jest o wiele wygodniejsze niż praca z prawdziwym niemowlakiem. Jednak najważniejsze jest ich zadanie terapeutyczne: pomagają przeżyć żałobę po stracie czy też trafiają w ręce kobiet, które z różnych powodów nie chcą lub nie mogą mieć dzieci. Pomagają w leczeniu depresji.

Jak powstaje lalka reborn?

Sam proces tworzenia lalki jest bardzo złożony. Wszystko zaczyna się od pomysłu czy zlecenia jakie dostaje rzeźbiarka (bywa, że lalki wykonywane są na podstawie zdjęcia konkretnego dziecka). To ona tworzy podstawę (czyli winylowy kit), składający się z główki, rączek, nóżek i tułowia. Najpierw wykonywana jest silikonowa forma, w której kształtowane są winylowe elementy. W kolejnym etapie kit trafia w ręce artystki, która ręcznie maluje lalkę (uwzględniając wszystkie detale takie jak żyłki czy charakterystyczny wygląd skóry), wszczepia jej rzęsy, włosy oraz składa wszystko w całość (np. dzięki materiałowemu body). Lala od środka wypełniona jest mięciutką kulką silikonową i dociążona szklanym granulatem.

jak malowa reborn Smoliskajpg  Jak pomalowa lalk rebornjpg

Smoliska struktura skryjpg  lalka malowana Barbara Smoliskajpg

Stopa niemowlaka rebornjpg  wszczepiane rzsyjpg

Nigdy nie podejrzewałabym nawet, że kiedykolwiek zainteresuję się tematem reborningu. Kiedy po raz pierwszy o tym usłyszałam byłam nastawiona sceptycznie. Raczej stałam po tej drugiej stronie barykady zwyczajnie twierdząc, że to głupie posiadać lalkę tak bardzo imitującą prawdziwe dziecko – zwłaszcza mając już 3jkę dzieci. Moje zdanie zmieniło się jednak w momencie powstania potrzeby kupna takiej lali: sprzedaję produkty dla dzieci, niemowląt, ale nie mam modela, który mógłby je prezentować!

I tak w moim domu pojawiła się Loulou – a raczej jej podróbka, którą nabyłam przez jeden z serwisów sprzedażowych. Śliczna buzia, wszczepiane rzęski, malowane włoski. Tylko kolor trochę mało naturalny. To nie było to, choć okazało się, że jej zakup to był strzał w 10! W 10 minut „sprzedała” prezentowany na zdjęciach produkt. Zapadła decyzja! Kupuję prawdziwą lalkę reborn!

Kocyk baweniany na latojpg

W ten sposób trafiłam na Panią Barbarę Smolińską, jedną z najlepszych Artystek w Polsce, która od 9 lat tworzy lalki reborn i prowadzi firmę Reborn Sugar Babies Smolińska. Dzięki niezwykłemu talentowi Pani Basia w 2021 r. trafiła na prestiżową listę BBC "100tu najbardziej inspirujących i wpływowych kobiet świata", a także brała udział w projekcie „Reborn” - Fotoreportażu o lalkach „Reborn” Karoliny Jonderko. Zdjęcia te zostały nagrodzone w konkursie fotografii prasowej - World Press Photo 2021 r.

Barbara Smloiska rebornjpg

Oto kilka pytań, które zadałam Artystce.

FifnaMama: Skąd pomysł na tworzenie lalek reborn?

Barbara Smolińska: Można powiedzieć, że to lalki Reborn same mnie znalazły. Zaczęło się zupełnie banalnie. Szukałam prezentu dla mojej wtedy 3letniej córki. Przypadkiem trafiłam na lalkę reborn oferowaną na portalu sprzedażowym. To była imitacja małego orangutana. Wyglądał jak żywy! Od dziecka kolekcjonowałam różne unikatowe, ręcznie robione lalki i misie. Pasją do zabawek zaraziła mnie moja mama. Mały orangutan-reborn podbił moje serce. Zakupiłam go bardziej dla siebie niż dla córki :) Byłam bardzo ciekawa efektu na żywo. Nie zawiodłam się. Bardzo szybko dopadł mnie lalkowy nałóg. Dużo kolekcjonowałam przez pierwszy rok zagłębiania się w tą pasję. Potem stawałam się coraz bardziej wybredna i wymagająca. Poszukiwałam realizmu przekraczającego wszelkie granice. Poczułam, że powinnam te lalki tworzyć sama. Dokładnie wiedziałam co sprawi że będą wyglądały w 100 procentach jak prawdziwe niemowlęta. I tak pasja stała się po pewnym czasie sposobem na życie. Wkładam w lalki całe moje serce i duszę. Tworzenie ich jest dla mnie jak tlen.

FifnaMama: Czy najbliższe otoczenie w pełni akceptuje to czym się Pani zajmuje?

Barbara Smolińska: Teraz już tak, ale początki były dla mnie bardzo trudne pod względem akceptacji otoczenia. Nikt we mnie nie wierzył, doznawałam fali krytyki od najbliższych. Zawsze jednak wiedziałam czego chcę i nie bałam się dążyć do osiągnięcia upragnionego celu. Od pierwszego maźnięcia pędzlem czułam że do tego właśnie zostałam stworzona. Postanowiłam więc nie zwracać uwagi na brak wsparcia i po prostu robić swoje. Teraz spotykam się z szacunkiem i uznaniem. Cieszę się, że wiele osób zmieniło swoje zdanie o tym czym się zajmuję.

FifnaMama: Ile czasu zajmuje Pani stworzenie takiej lalki?

Barbara Smolińska: Jeśli pracuję na pełnych obrotach to wykonanie całej lali zajmuje mi średnio 2 tygodnie. Jednak trzeba pamiętać że model który maluję zamawiam zza granicy i czas wysyłki to od 2 do nawet 4 tygodni. Ten okres należy wliczać do czasu oczekiwania na realizację zamówionego maluszka.

FifnaMama: czy przywiązuje się Pani do stworzonych lalek? Jakie uczucia towarzyszą w momencie pakowania lali, która wyrusza do nowego domu?

Barbara Smolińska: Staram się nie przywiązywać emocjonalnie do lalek które wykonuję na zamówienia, jednak czasem zdarza się że dany model tak bardzo przypadnie mi do gustu że pakuję go z ogromnym żalem :) Zdarza się nawet że potrafię po pewnym czasie odkupić od klientki swoją pracę ze względu na sentyment do danej lali i urok jakim mnie oczarowała podczas jej tworzenia.

FifnaMama: Czy myśli Pani, że rebornig w Polsce zacznie być inaczej postrzegany? Lepiej odbierany? Zacznie się o nim więcej mówić?

Barbara Smolińska: Od lat walczę o to , by reborning w Polsce stał się czymś równie normalnym jak za granicą. Widzę jak wiele udało mi się zmienić na przestrzeni lat i w końcu doczekałam się tego, że zaczynamy mówić o lalkach reborn jak o oficjalnym narzędziu terapeutycznym. Ten aspekt jest dla mnie najważniejszy bo widzę jak wielu kobietom te lalki pomagają odmieniając zupełnie ich życie. Reborny trzeba pokazywać światu i mówić o nich jak najwięcej aby otwierać ludziom umysły. Jestem pewna że ten świat spotka się z zupełną akceptacją Polaków w przeciągu kilku najbliższych lat. 

lalka jak ywe dzieckojpg

Kupiłam lalkę. Na zamówienie, tylko moją i tylko dla mnie. Dorosła kobieta, matka 3jga dzieci. Mimo, że jest to lalka pracująca – w końcu ma pomagać w prezentowaniu produktów dla najmłodszych – wzbudziła we mnie emocje, których nawet się spodziewałam.

  • Radość i ekscytację – uczucie jakbym wybierała prezent życia w najlepszym sklepie z… zabawkami.
  • Niepewność – co będę czuła, kiedy zamówiona lala trafi w moje ręce. Może wcale jej nie polubię?
  • Strach – przed tym co powiedzą inni ludzie. Zwłaszcza, że planuję zdjęcia w plenerze. Czy zwariowałam?

Moja lala, to Mariza by Adrie Stoete (nie nadałam jej imienia innego niż rzeźbiarka, nie czuję takiej potrzeby). Ma ok. 50 cm i wagę nieco ponad 2 kg. „Układa się” jak prawdziwe niemowlę (trzeba podtrzymywać główkę!). Ma włoski, które należy pielęgnować (aby pozostały w świetnym stanie). Obchodzę się z nią jak z jajkiem - nie dlatego, że tak bardzo przypomina dziecko, ale ze względu na szacunek do pracy artystek, dzięki którym powstała. 

Mariza certyfikat lalki rebornjpg

Pracuje się z nią niezwykle przyjemnie. Nie jęczy, nie płacze, nie marudzi. Dzielnie znosi przekładanie, układanie, przebieranie. Nie domaga się karmienia czy zmiany pieluszki. Uwierzcie mi – to bardzo wygodne! I wiecie co? Obcowanie z nią sprawia mi niesamowitą przyjemność… Mam frajdę, bo znów mogę kupować malutkie ciuszki i inne akcesoria. Mariza uświadomiła mi jednak, że z całą pewnością kolejnych dzieci nie chcę i mieć już nie będę.

letni kocyk dla niemowlakajpg

Czy to moja jedyna i ostatnia lalka? Nie wiem. Zafascynował mnie świat reborningu pomimo, że wzbudza tyle negatywnych emocji. Wiem, że odkąd mam tę lalę zainteresowanie produktami wzrosło, a o to przecież chodziło. Na pewno prędko się z nią nie rozstanę.

chopczyk dzieco lalkajpg  reborn dolls fake babyjpg

Na koniec odsyłam Was do ciekawego wywiadu Niny Harbuz, w którym Pani Basia i Karolina Jonderko wyjaśniają co dają kobietom lalki reborn. 

„Przynajmniej nigdy wam nie umrze”. Karolina Jonderko i Basia Smolińska wyjaśniają, co dają kobietom lalki reborn.


Wpis powstał dzięki współpracy z Reborn Sugar Babies Smolińska